O Javie i miganiu nie będę pisał, bo wszystko co miałem już napisałem. Nie moja wina, że nie widziałeś mojego migania czy też przeglądania partii (w czasie jej trwania).
Bosheee. Jakbym chciał wygrać z tobą mecz, bo przede wszystkim zgodność z programem byłaby możliwie NAJNIŻSZA a nie najwyższa. No chyba, że chciałbym, żebyś zobaczył, że nie mam pojęcia JAK oszukiwać skutecznie, to wtedy "na żywca" bym wrzucił kompa (silnik) na maxa i stukał 100% najsilniejszych ruchów. W końcu to by mi gwarantowało wygraną (gdyby mi jedynie na niej zależało).
Nie ma zgodności 100% co do programu (mowa o "sławnej partii"), ponieważ nie było możliwości forsowania od góry do dołu. GDYBY partia zaczynała się od mata w 20 ruchach, a każdy ruch byłby dla mnie oczywisty i jedyny... to GWARANTUJĘ, że byłaby zgodność 100% (chyba, że program znalazłby mata szybciej, albo nie jedynym sposobem byłby możliwy). W taktyce czasem potrafię błysnąć. Jeśli przeanalizujesz ostatnie moje 90 partii z FICS, to zobaczysz, że przy silniejszych przeciwnikach i dobrej formie... potrafię naprawdę MOCNO utrudnić zadanie ogrania mnie.
Z Tobą było zupełnie inaczej, bo chciałeś błysnąć, ale wcześniej zrobiłeś to w sposób wyjątkowo mało elegancki. A że już niejednemu chojrakowi udowodniłem, że niekoniecznie można mnie zlać jak się chce, gdy grać na POWAŻNIE... to inna bajka.
Z tym pechem wyjaśniałem ci tyle razy, że więcej nie mam już ani ochoty ani czasu. Po prostu wróć do tych wątków w których wyjaśniam "fenomen demona" oraz tego jak podchodziłem do partii typu "blitz". O realu też pisałem - także w tamtych wątkach.
W ostatniej partii zagrałem po prostu TWARDO, ale nie było rewelacji. Jedyną "rewelacją" było to, że chciałeś mnie ograć jak kolesia co pierwszy raz widzi szachy i zamiast STOPNIOWO wzmacniać pozycję, to zaryzykowałeś i poszłeś na całość. A że nie miałeś ku temu odpowiedniej pozycji... to potem już wyklepanie cię naprawdę nie było dla mnie specjalnie trudne. W tamtej (ostatniej) partii pamiętam, że wiedziałem, że "żywcem mnie nie weźmie". Byłem także przekonany, że będziesz ZA WSZELKĄ CENĘ chciał udowodnić, że mnie wyklepiesz, więc podejmiesz NADMIERNE ryzyko (pytanie czy w ruchu 15, 30 czy 45). Ja natomiast wiedziałem, że wystarczy "ustać" do tego momentu, a potem przylać prawym sierpowym i runiesz. A jak było w partii to sobie zobacz. Nie widziałem, aby mój geniusz spowodował twoją porażkę. Na pewno zaś widziałem, że twoja postawa typu "zaraz cie rozwalę" została zaprezentowała w pozycji dość wyrównanej (ew. ciut lepszej, ale nie łatwo wygranej dla mnie). Jak sam chciałeś przegrać, to wyskoczyłeś "z motyką na słońce". Ja zrobiłem tylko swoje (realizowałem przewagę). Cała magia wygrywania - dziesiątki (a może i setki) razy to robiłem, więc nic nowego dla mnie nie było. Najcięższe było to, aby w debiucie nie dać się zajechać. A to mi się udało (a raczej ty za miękko grałeś), więc reszta była kwestią czasu. Wiedziałem, że mecz w końcu wygram. Pytanie było tylko takie: kiedy pękniesz i czy się odnajdziesz i stawisz wystarczający opór. Okazało się, że jeden BARDZO mocny cios cię zabił. Kolejny mocny sam sobie nabiłeś, więc już nie byłeś w stanie dalej walczyc. Ot, cała magia.
Poziomu takiego nie widziałeś, bo rzadko kto doprowadzał mnie do takiego stanu, w którym grałem na 200%. A w takim stanie jestem w stanie stawać na rzęsach, aby wygrać. Oczywiście WYŁĄCZNIE uczciwie (co do tego to to nawet nie dyskutuję). Kilka razy takie "cuda" prezentowałem w realu. Tyle, że jakość była dużo niższa (ale efekt ten sam).
Nie wiem jakie partie rozgrywał syn kolegi acidity, niemniej nie sądzę, aby mu tak czacha parowała i aby tak niesamowicie mu zależało na wygranej. Gdyby to był boks, to bym cie rozszarpał, nawet gdybym miał po meczu spędzić miesiąc w szpitalu. Wyobraź więc sobie jak walczyłem w realu, gdzie chciałem sobie "nieco poboksować". Porównanie mniej więcej takie jak bieganie wkoło bloku dzieci i bieganie gdy samochód chce cię przejechać. "Drobna różnica".
A odnośnie tej sławnej partii (nr 5), to rzeczywiście jedna z najlepszych partii w moim życiu. Trochę wyklepana, ale nic nie poradzę. To nie była partia z manerwowaniem, lecz siekiery w obie strony. Wiedziałem, że jeden pasywny ruch i mnie wyklepiesz jak setki razy to robiłeś. Więc jedynym sensownym wyjściem było pójście na całość. To, że później WSZYSTKIE ruchy były wymuszone (przynajmniej dla mnie), to dziwne, abym robił pasywne ruchy i czekał, aż za chwilę zacznie mnie jechać.
Odnośnie podwalania na potęgę i reala to już wyjaśniałem. Z realem także.
A ostatnie dwie partie opisałem ciut wyżej (a i wcześniej też). Z tym zupełnie nie współpracowały to chyba mamy inne wyobrażenie o partii. To, że gram debiut słabo, to nie znaczy jeszcze, że nie mam pojęcia o ataku i taktyce. Chyba, że masz na myśli wyłącznie partie typu blitz. Możesz je wyrzucić na śmieci i spalić. Wszystkie 20+ tysięcy rozegrane są tyle warte co nic (poza doświadczeniem). One służyły JEDYNIE temu, aby przyspieszyć myślenie oraz nabrać doświadczenia.
W ostatniej partii nabrałem wiatru w żagle to niesamowitej przedostatniej, więc moja pewność, że będę w stanie cię ograć jeszcze bardziej wzrosła. Wiedziałem jednak, że będę musiał grać solidnie i nie dawać się za mocno ściskać czy też pozwalać ci przejmować inicjatywę. Dolej oliwy do ognia i zobaczysz czy będzie się mocniej palił czy przygaśnie. Tamta niesamowita partia dodała mi skrzydeł, więc dziwne, abym nagle zaczął grać kompletnie słabo (za wyjątkiem zbyt dużego wyczerpania - na to jednak było za wcześnie, bo zużyłem jakieś 10-15% mocy). Oczywiście dziwne też, abym raz zagrywając partię na poziomie 2200-2400, grał wszystkie kolejne na tym poziomie. To by oznaczało, że ALBO wchodzisz w forsowne warianty, które mam idealnie (lub bdb) opanowane albo że gram jak co najmniej KM lub FM. Niemniej ani 1 ani 2 rozwiązanie nie wchodziło (i nie wchodzi) w rachubę.
Jeśli uważasz, że pułapka była arcymistrzowska, to chyba nie widziałeś jakie CUDA wyczyniają arcymistrzowie (zwłaszcza bdb przygotowani). Polecam najnowszą książkę Jacoba Aaagaarda "Sztuka ataku" (cz. 1 i 2). Wtedy zobaczysz, że mój "łańcuszek" był naprawdę dobry, ale do poziomu arcymistrzowskiego to duuuużo brakowało (chyba, że oceniasz WYŁĄCZNIE same ruchy jako odebrane od całości partii - wtedy ok; może i było to cudo niesamowite).
Polecam na chłodno przejrzeć moje partie z FICS-a: 90 partii granych tempem co najmniej 45minut dla zawodnika. Myslę, że 10-15% jest co najmniej tak samo dobrych (albo i lepszych) niż te co zagrałem w meczu z tobą. Kilka jest jednak lepszych niż ta "sławna" partia: nie pod względem długości łańcuszka taktycznego (nota bene - wszystko forsownie idzie, więc nawet db 3 kategoria by znalazła, gdyby była przekonana, że tu stale trzeba jedyne ruchy znajdywać), lecz myślenia, planowania, twardości w obronie czy też ciekawych pomysłów. Jeśli po kilkunastu próbach nie uda ci się znaleźć naprawdę dobrych moich partii, to ci w tym pomogę. Podpowiem, że część jest opublikowana na moim blogu.
PS. "Arcymistrzowskie" moje partie to te w których daję z siebie wszystko i szukam w każdym kierunku. Wymaga to jednak dość trudnego stanu "flow" podczas partii. Nie osiągam go na zawołanie, lecz w wyjątkowo specyficznych warunkach (czytaj: bardzo rzadko). Niemniej jestem pewien, że jest parę takich partii w ciągu tych rozgrywanych na FICS jako "klasyki" (tzn. dla mnie poważne).
PS. To, że wiem jak się oszukuje, nie znaczy, że tak robię. To tak jak wiedzieć jak coś ukraść, aby nas nie złapano, ale świadomie i dobrowolnie... tego nie robić. Dla mnie granie nieuczciwe (wspomaganie myślenia dotyczącego konkretnej partii - zwłaszcza innym myśleniem) to jak złodziejstwo. "Niestety" nie kradnę, ani nie jestem złodziejem. To nie moje wartości ani nie mój styl. Dla mnie oszukiwanie w partii byłoby czynem HANIEBNYM. Nie wiem jakbym sobie później w lustro w oczy prosto spojrzał. Na pewno miałbym obrzydzenie do takiego widoku.
Zamieszczam 90 partii z FICS-a. To są moje najlepsze partie jakie jestem w stanie rozgrywać. Oczywiście nie wszystkie na takim samym poziomie (to niemożliwe), ale przynajmniej 20% są takie na które z przyjemnością patrzę. Natomiast 5% jest absolutnie porównywalnych do tych, które grałem z tobą w meczu w stanie "flow".
PS. Nie są to partie grane na 100% mojego potencjału, bo jeszcze nie grałem ŻYCIOWYCH szachów (ta jedna "sławna", byłaby akurat czymś w tym stylu 95-100% możliwości, o ile byłoby myślenie prócz klepania). Nie ćwiczyłem jeszcze debiutów, nie poszerzałem podstaw końcówek, a o strategii mam tak blade pojęcie, że do poziomu 2100 to brakuje mi jak stąd do Japonii i z powrótem!

. Niemniej te partie są grane na maxa OBECNEGO - czyli na tyle na ile jestem teraz w stanie (biorąc pod uwagę dyspozycje danego dnia, nieprzespane noce, itd.). Tak czy inaczej jestem z nich w dużej mierze dumny, bo ja zauważam w nich myślenie i walkę. Coś do czego zmusiłeś mnie niemal rok temu, a teraz staram się, aby było to dla mnie coś niewymuszonego, lecz naturalnego. Mam nadzieję, że powoli dociera do ciebie, że gdybym oszukiwał, to bym się w swoich zeznaniach dziesiątki razy wyłożył.
PS. Partia w której zacząłem czuć, że "w końcu czas zacząć grać na serio", to dopiero od 07.05.2010 (z wojtekzam). Natomiast te w których daje z siebie wszystko to te od mniej więcej 10.07.2010 (z LaurientiuI). Tak jak mówiłem: nie wszystkie będą najwyższej jakości, ale w zdecydowanej większości starałem się dawać z siebie możliwie jak najwięcej. Obecnie gram najlepsze szachy w życiu. Teraz bywam coraz częściej zadowolony z jakości tego co udało mi się stworzyć. Zwykle udaje mi się wtedy zremisować. Natomiast jeśli chcesz zobaczyć waleczność to polecam chociażby partię z 31.10.2010 (z StrokerAce). Jeśli dla ciebie tego typu partia nie będzie czymś poważnym, to znaczy, że mamy zupełnie inne oczekiwania co do moich możliwości. Ja staram się realnie patrzeć na moje możliwości. Wiem, że nie jestem w stanie zagrać jak KM (2200), ale na pewno co najmniej kilka razy udało mi się zagrać jak średnia lub dobra 1 kategoria (1950-2050).
PS. Poniższy diagram pokazuje, że średnio uzyskuję wyniki 1820-1850 białymi i czarnymi. Jak poprawię debiuty (50%), końcówki (15%) i grę środkową (35%) to do tego dojdzie 150-180-200 oczek. Oczywiście to nie stanie się za tydzień, ale za rok czy dwa jest to możliwe.