Za
http://www.szachywszkole.pl/
W 2012 roku w międzynarodowych badaniach PIRLS i TIMSS, sprawdzających głównie kompetencje matematyczne i znajomość zagadnień z zakresu nauk przyrodniczych dziesięciolatków, polscy uczniowie wypadli najgorzej w Europie. Celem projektu Polskiego Związku Szachowego jest zwiększenie umiejętności matematycznych polskich uczniów.
Pewnie tak, szkoda że tylko nie dopowiedziano tego, iż pod względem szachów w szkole w tymże 2012 wcale w ogonie jeśli idzie o Europę nie byliśmy (było wtedy w Polsce sporo szkół z szachami i bez tego programu) a Armenia czy Gruzja z szachami wpisanymi chyba w każdą rodzinę średnio nadają się do stawiania jako wzór edukacyjny. Bo może jest tak ze diagnoza diagnozą a proponowana kuracja to już zupełnie jakby do innej bajki? Może to wyjdzie tak że złamanie nogi leczymy antybiotykiem bo ... antybiotyk do leczenia dobry?
Twórca teorii inteligencji wielorakich, jednej z najpopularniejszych teorii psychologiczno-edukacyjnych naszych czasów amerykański profesor Howard Gardner, właśnie przy pomocy szachów ilustruje możliwości rozwoju dwóch z dziewięciu rodzajów inteligencji człowieka ( logiczno-matematyczna i przestrzenna).
Coś co mi się bardzo podoba, sam w innym temacie podlinkowałem SP w Konarach (pod Krakowem) podstawówkę która stara się iść ta drogą. I tu ciekawostka, szkoła "gardnerowska", czyli to na co się powołujemy a ... nie ma tam szachów o ile wiem.
Zostałbym ciut dłużej przy inteligencji wielorakiej i Gardnerze, moim zdaniem to krok w dobrym kierunku, jakieś podciąganie do anglosaskiej edukacji (stawiającej mocno na rozwój indywidualnych cech) która ma całkiem sensowne wyniki w skali globu.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Inteligencja_wieloraka
I mamy kilka możliwych dróg rozwoju dzieciaka, dwie z nich pomagają rozwijać szachy, a co z siedmioma pozostałymi (pomijając już to ze szachy nie mają monopolu na te dwie)? Co z dziećmi które które przejawiają predyspozycje do którychś z tych siedmiu a przymusza się ich do jedynie słusznych szachów, może nawet kosztem zajęć ukierunkowanych na ich predyspozycje? Moim zdaniem to draństwo podyktowane czyimś egoizmem.
Szachy pomagają rozwijać choćby samodyscyplinę, skupienie, cierpliwość, koncentrację - cechy bardzo fajne. Ale jeśli posłuchać tego co ma do powiedzenia w tej kwestii dyrektor szkoły w Konarach (tej gardnerowskiej) to znów można odnieść wrażenie że ktoś z ludzi delikatnie robi idiotów, bo w Konarach poszło to w ciut innym kierunku. Na pytanie o dyscyplinę na "gardnerowskich" lekcjach padło z miejsca pytanie "kogo chcemy na tej lekcji wychować? jeśli zdyscyplinowanego i posłusznego pracownika to ...". W Konarach chyba z dyscypliną na lekcjach są ciut na bakier, rozwijają chyba coś innego. I tu zadałbym pytanie - czy wprowadzenie obowiązkowych szachów do szkoły jako panaceum na wszelkie dolegliwości będzie zgodne z gardnerowskim podejściem czy będzie jego skrzywieniem/wynaturzeniem, sytuacją gdzie powołujemy sie co prawda na inteligencję wieloraką ale chcemy tylko rozwijać 1-2 z 9 (czyli chwalimy 9 a z zasady kładziemy klapki na oczy rozwijając 1-2 a marginalizując 7-8, bo po co komu muzyka czy inne fanaberie?) bo tak nam akurat pasuje?
Była szeroka dyskusja w innym miejscu n/t obowiązkowych szachów w szkole, cytowałem tam choćby Mariana Sadzikowskiego który z szachami w szkole ma do czynienia chyba ok 20 lat (jedna ze szkółek szachowych w Polsce) i mimo że szkółka w Chrzanowie kojarzy się głównie z szachami to Marian w swoich wypowiedziach i tak ciągnąłby do "Gardnera". Szachy tak ale nieobowiązkowe i jako jedno z wielu możliwych narzędzi mogących służyć rozwojowi dzieci - to pisze tam facet który od tych ok 20 lat żyje szachami.
Zetknąłem się z pewnym podejściem do tego programu który mi się podoba. Zakładamy że szachista do nauczania dzieci średnio się nadaje, nauczycieli grających w szachy nie ma to ich szkolimy. Z tych co sie szkolą połowa nie podejmie wyzwania (nie ma co kryć że część z tych nauczycieli idzie po dodatkowy papierek, dodatkowy atut w walce o pracę i nic więcej), z tych co podejmą wyzwanie połowa w krótkim czasie też odpadnie i zostanie 20-30% takich którzy sensownie pociągną później szkolne UKSy. Jeśli zbilansować nakłady i zyski dla szachów, to pomimo tego że szkolenie 70-80% nauczycieli to środki wyrzucone w błoto, to można założyć iż te 20-30% sprawi ze gra była warta świeczki za te pieniądze, że w ogólnym bilansie warto. Takie podejście może do mnie dotrzeć, megalomania i parodiowanie ciekawych teorii na które się powołujemy już nie.