fragmenty
utwór tłumaczony na polski {...} Królów głowy wyniosłe w koronach podobnych, Przy nich żony bliźniacze do boju gotowe Widać; są ci, co pieszo zwykli ruszać w boje, Są, co wolą na koniu, są także łucznicy; Nie brak stworów niosących uzbrojone wieże Z obu stron: rzekłbyś, z Indii sprowadzone słonie. Przeciw sobie zwrócone już formują szyki, Kohorty w polu dwa już rozbiły obozy. {...} Najbliższa ścieżka mieści królowe, przy królach Stoją - każda przy swoim; jedna z prawej strony, Druga z lewej. Tak miejsca reguła wyznacza. Czarna czarne ma pole, jasna stoi na białym, Ich własny kolor pierwsze ich mają kwatery. Dalej zaś dwaj młodzieńcy stoją zbrojni w strzały, Z czarnego szczepu, tyluż i w śnieżnym kolorze: Grecy dali im imię Drogich Aresowi, Bo pierwsi bój wszczynają - Marsa ulubieńcy. To pomiędzy nimi stoją i król, i królowa W środku zamknięci. Dalej jeźdźcy ze stron obu Dwaj w płaszczach zdobnych złotem, w hełmach z pióropuszem, Do marsowych zapasów gotują rumaki. Po nich, na samych rogach, stoją obie wieże, Wysokich murów ściany wznoszą z każdej strony. W bój na swym grzbiecie wielkie poniosą je słonie. Wreszcie w drugim szeregu, ośmiu ze stron obu, Następuje piechota w obydwu obozach: Część z nich - giermkowie króla, reszta - Bronią Grzmiącej Swojej Pani służebne, one w pierwszym starciu Pierwsze wojny zaczętej ponoszą ofiary. {...} | utwór polskiego autora "Kto grze rozumie, może śmiele sadzić, A kto nie świadom, lepiej się poradzić. Tablica naprzód malowana będzie, Tę pól sześćdziesiąt i cztery zasiędzie. Pola się czarne z białymi mieszają, Te się owymi wzajem przesadzają. W tym placu wojska położą się obie, A po dwu rzędu wezmą przeciw sobie. Czterykroć czterzej z każdej strony siędą, A tym sposobem szykować się będą: Rochowie z brzegów, więc Rycerze po nich, A potym Popi przysiędą się do nich. Król z Panią bierze w pojśrzodku dwie poli; On różną barwę, a ta swoję woli. Piechota przed nie wyciąga na czoło, A między wojski pół tablice goło. Każdy z tych tedy swoją drogą chodzi, A przez drugiego skakać się nie godzi, Chyba Jezdnemu, bo ten świadom drogi, By też nacieśniej, nie zawadzi nogi. Roch ma tę wolność i nadane prawo: Przodkiem i zadkiem, w lewo bić i w prawo. W trzeci rząd Rycerz zakoliwszy wpada, Ale na inszej coraz barwie siada. Białe a czarne co na ukoś idą, Na Popy społem wszytki pola przydą. Babie się próżno nawijać: i w oczy, I w zad uderzy, w stronę także skoczy; Czasem i z Popy jedną drogą chodzi, Jeno się z samym Rycerzem nie zgodzi. Król pospolicie swego miejsca pilen, A wszakoż może swemu też być silen, Bo w okrąg siebie wszytki miejsca trzyma, Kto się nawinie, tego i sam ima, A kiedy głodzien, do kuchnie rad skoczy, Dokąd z pierwszego miejsca nie wykroczy. Drab na prost chodzi, ale z boku kole, A jego wszytek skok na pierwsze pole, Chyba gdy z placu pierwszego zstępuje, Wtenczas trzeciego pola doskakuje. Gdzie też na zagon ostateczny padnie, Tak wiele jako i Królowa władnie, Szachu zarazem przedsię nie zyskuje, Bo Pieszek na kres, nie Baba wskakuje. To też na koniec przypomnieć nie szkodzi: Jeden po drugim zawżdy w tej grze chodzi, A nigdy więcej mknąć jednym nie dadzą, A gdzie co wezmą, tam swego posadzą. Gra koniec bierze, kiedy najachany Król nie ma nigdziej uciec pewnej ściany. Gdzie by wpadł w sidło, kiedy lud potraci, A szachu nie wziął, taki met nie płaci". |