przez thinkerteacher » 27 paź 2011, 14:52
@Epilogue
Niestety kolega Czaturanga gra DUŻO lepiej ode mnie: nie dlatego, że jest młodszy, nie dlatego, że trenuje dzieci, lecz przede wszystkim dlatego, że STALE trenuje (analizy z Fritzem, itp.) oraz SYSTEMATYCZNIE grywa w realu (vide ostatnie turnieje i sukcesy). Dla mnie jest to oczywiste, więc tutaj nie mam złudzeń.
Mógłbym realnie konkurować (z nadzieją na zwycięstwo) najwyżej w nauczeniu dzieci podstaw (poziom 1000-1200) oraz zachęceniu do szachów (odczuwanie radości, sportowa postawa, fair play, szacunek do przeciwnika, korzyści z szachów, itp.). Z grą praktyczną dochodzi jeszcze ten problem, że Czaturanga gra agresywne (aktywne, dynamiczne) szachy, więc trzeba się stale mieć na baczności. Dlatego meczu nie byłbym w stanie obecnie wygrać, chyba że byłby to mecz blitza (3+2 albo 5+0), to wtedy mam duże szanse.
W pewnym momencie (jeśli db pamiętam 2005-2007) przestałem zajmować się szachami, a potem już zafascynowały mnie aspekty czysto nieszachowe (tzn. nie granie w realu i wyniki, kategorie) więc ustawiłem priorytet na popuplaryzowanie, nauczanie, radość, korzyści z szachów oraz integrację. I to mi się naprawdę dobrze udaje (zwłaszcza ostatnio bloga pisuję w miarę systematycznie, co mnie bardzo cieszy), bo odkryłem jakiś czas temu, że najlepszy nie jestem w graniu, lecz nauczaniu. A to udało mi się wielokrotnie wykazać jeśli chodzi o szachy, angielski i matematykę (były też inne przedmioty, ale to była "techniczna praca" - trzeba było pomóc odrobić i koniec).
Mnie nie fascynuje granie jako samodzielne bycie mistrzem szachowym (poziom), lecz raczej PROCES dzięki któremu można to osiągnąć. I zawsze mnie to BARDZIEJ pociągało niż granie. Od co najmniej 10-12 lat bardziej mnie kręciło jak sprawić, aby przeciwnik popełnił błąd (oczywiście fair play grając), aniżeli co zrobić, aby dobrze rozegrać debiut czy zrealizować piona w końcówce. Mój brak "dużych sukcesów" był oparty także o to, że za długo leczyłem się z "choroby niedoczasowej" poprzez blitza. Gdybym zamiast leczenia trwającego 8 lat, skrócił do 3, a pozostałe 5 lat poświęcił na grywanie partii (nawet na FICS czy ICC lub Playchess) typu ligowe (albo STC, RW) z silniejszymi zawodnikami, to spokojnie bym doszedł do tego poziomu, który obecnie prezentuje Czaturanga (wyżej raczej nie, bo to wymaga systematycznej i wytrwałej pracy, a ja w tym jestem bardzo słaby).
Mogę dodać, że ZAWSZE mnie fascynowało to, aby zrobić "sztuczkę" - nie ważne czy dotyczyło to nauczeniu się i zdania egzaminu w ciągu weekendu (zakres materiału do nauczenia - cały rok szkolny lub akademicki) czy też dopisania, poprawienia i złożenia (wydrukowania, oprawienia) pracy naukowej (lic lub mgr) w ciągu 2-3dni. Tak samo miałem w szachach: poszukiwałem sposobów dzięki którym można zrobić "sztuczkę", jednak ZAWSZE nadrzędną zasadą była (jest) uczciwość. Kilka razy pamiętam jak na kurniku udało mi się wygrać turniej u gwiazdek: czułem, że jestem w stanie "flow" i wtedy wszystko "dziwnie lekko szło". I działo się to (sporadycznie, ale jednak) nawet jeśli inni robili wszystko (na szachownicy), abym nie wygrał.
Bywały także sytuacje, w których jeśli ktoś zaczynał cwaniakować, to szukałem sposobu, aby udowodnić mu, że "nie tędy droga". I takim sposobem ogrywałem tych, którzy uważali, że mam nabity ranking, nie umiem grać blitza, jestem cienki, ale mi się udaje, itp. Ba! Bywały sytuacje, że kolesie (z kurnika) oskarżali mnie o grę programem (nawet jeśli nie migałem), tylko dlatego, że robiłem "za wolno ruchy w sytuacjach, gdy program robi szyko". Po kilku dobrych latach udowadniania (każdemu i niemal wszystkiego) trafiła kosa na kamień. Doszło do sytuacji w której LK zacwaniakował, więc postanowiłem za wszelką cenę (tzn. dać z siebie wszystko na co mnie stać, bo wiedziałem, że inaczej nie osiągnę celu) pokazać mu, że jego cwaniakowanie nie musi być związane z graniem poważnych partii w poważnych warunkach (jeśli db pamiętam to mecz składał się z 20 partii po 30+30). Szczerze mówiąc, to żałuję, że dałem się podpuścić na ten mecz, bo nauczony doświadczeniem (vide "grasz za szybko/wolno - więc używasz programu") powinienem po prostu... odpuścić (będąc przekonanym, że nawet jak wygram, to i tak znajdzie bat, aby "odwrócić kota ogonem").
Teraz już nie udowadniam NICZEGO NIKOMU: zwłaszcza tego, że jest słabszy ode mnie w szachach, bo bez względu na wynik... nic w ten sposób nie zyskuję, a tracę zbyt dużo (nerwy, udowadnianie że nie jestem oszustem, tylko zagrałem na maxa, itp.). Dlatego jak Czaturanga napisze, że jestem słaby i nawet bez hetmana może ze mną wygrać (i wyzywa mnie na pojedynek składający się z N-partii), to podziękuję mu i pogratuluję. Nie będę nawet się kłócił czy próbował wyjaśniać albo przekonywać.
@kolego Czaturanga:
Nie wiem W JAKIM CELU to robisz, ale raz: pisząc w ten sposób stawiasz siebie dużo wyżej od reszty (jeśli ja gram słabo, to pomyśl dlaczego kiedyś wygrywałem z dobrymi gościami w Lidze Mistrzów czy też w Turniejach Tematycznych - przypadek?!), a dwa że swoją (wysoką) opinię (reputację) sobie obniżasz. Chyba, że trener, który ma być wzorem dla innych (w tym twoich podopiecznych, którzy czytują to co piszesz na forum) ma w ten sposób pokazywać "kto tu rządzi". No a trzy: prowokacja w tym stylu, gdzie WIADOMO, że już temat ("zmuszenie do grania") jest już pieśnią przeszłości... jest co najmniej niesmaczne (żeby nie powiedzieć prostackie). Chyba, że przypadkiem wszedłeś do tego wątka, a wcześniejszego (który przenosił do obecnego) ani nie czytałeś ani się w nim nie udzielałeś.
Pozdrawiam wszystkich, którzy wiedzą o mnie na tyle dużo, aby się w SENSOWNY sposób wypowiadać (niestety to raptem kilka osób).
PS. Epilogue: dziękuję za ten czyn (wpis) - stanąć w mojej obronie (albo po stronie tego, aby zakończyć i pozamykać pewne rzeczy), to narazić się innym hienom (a tych jak widać nie brakuje na forum). Wierzę, że było to świadome i dobrowolne. Dlatego składam ukłony w twoją stronę za to co zrobiłeś. Jest duża szansa, że będziesz (dla niektórych) obiektem kpin, że "stoisz po niewłaściwej stronie". Jednak jestem pewien, że sobie poradzisz.
Jeśli komuś nie przeszkadza poziom wpisów, to zapraszam na bloga dla amatorów, fuszerów i lajkoników szachowych:
http://beginnerchessimprovement.blogspot.comOd 2015 roku w końcu definitywnie zakończyłem przygodę z szachami - please
do not ask me why 